sobota, 29 sierpnia 2015

za mało Ciebie

                   

Za miłością pójdę wszędzie bylebyś trzymał mnie za rękę.

Utonęłam dziś w Twoich stalowych oczach. Wróciłam na chwilę myślami do mojego spojrzenia zatrzymanego we wstecznym lusterku w którym odbijała się Twoja uśmiechnięta twarz. Miałeś tak błękitne oczy. Dziś były szare. Stalowe. Burzowe. W tym samochodzie byłeś pewien siebie, silny, mocny. Biła od Ciebie mocna energia. Dzisiaj gdy Cię ujrzałam byłeś kruchy i pozbawiony pewności. Gesty Twojego ciała pokazywały, że się denerwujesz. Twój głos był lekki i cichy, a zarazem z ciężką nutą strachu.
Czego się bałeś?
Stojący przed Tobą kubek z herbatą i książka na stoliku zbiły mnie z tropu. W dłoniach trzymałeś klucze. Chciałam tylko zgarnąć breloczek z miniaturką Big Beana i zniknąć. Gdy tylko podeszłam do Ciebie Twoje dłonie odłożyły klucze w moją stronę, bez słowa. Wstałeś. Nie byłam nawet w stanie spojrzeć Ci w oczy.
Zgodziłbyś się wtedy chyba na wszystko.
Ja zgodziłabym się na wszystko co byś zaproponował…
Nawet nie pamiętam smaku tej kawy, wypiłam ją w zawrotnym tempie, a Ty nadal piłeś ta samą herbatę…
Odwlekałeś chwilę rozstania?
Ale jeszcze nie o tym. Jeszcze wcześniej, przed rozstaniem. Twoje dłonie były rozgorączkowane, spojrzenie puste, Ty cały taki smutny… ale gdy złapałam Cię za dłoń poczułam, że przeleciała Ci przez głowę myśl „a jak nas ktoś zobaczy?...!” Wiesz co? Jesteś mi to kurwa winien. Ciebie w moim życiu widzieli wszyscy.
Z taką samą nijakością jak trzymałeś mnie za rękę puściłeś moją dłoń. Miałam wrażenie jakbyś cierpiał ale tylko w połowie.
Grałeś?
Nie jesteś przecież aktorem.
Chociaż rolę kochanka z zaangażowaniem odegrałeś oscarowo.
Statuetki nie dostaniesz bo Twoje 20 lat związku zapyta „skąd to?!” więc szkoda żeby taki wielki kawałek złota kurzył się w pracowniczej szafce. A w niej przecież trzymasz całą mnie… Tylko uczulona jestem na kurz więc stąd ta sytuacja…
Patrzyłam na Twoje łzy i jedyne co przyszło mi do głowy to czy oglądałeś ostatnią część Harrego Pottera? Albo czytałeś? (Ja wiem, że nie lecz moi czytelnicy nie mają o tym pojęcia) Profesor Snape taki czarny charakter, w zasadzie skurwiel jakich mało, okazał się na końcu największym kozakiem, a jego całe „kiepskie” postępowanie było w ostateczności tym najlepszym i było spowodowane… miłością. Czystą i nienaruszoną miłością. Więc może i Twoje łzy mają znaczenie. Bo łzy Snape’a były kluczem do zrozumienia całych 7 części Harrego Pottera, kluczem do skumania, że nawet czyste zło ma odcienie.
Pusta filiżanka dawała o sobie znać. Szeptała, że powinnam już iść. A Ty jak marmurowy posąg siedziałeś na tym cholernym krześle. Mi chyba tyłek też się zrobił ciężki… Wiesz, że prócz tych dwóch pierwszych razy jak się widzieliśmy to był trzeci gdzie nie czułam, że się spieszysz? Pomyślałam, że gdyby świat przestał istnieć my nawet byśmy nie zauważyli. Ale ta Twoja ulga przy pożegnaniu…
Nie Ty nie grasz. Tego byś mi nie pokazał. Ulgi, że to już koniec.
I koniec proszę Państwa.
Nawet pocałunku na koniec nie było.
Marmury nie umieją całować, bo nie mają w sobie żaru i pożądania.

I nie złapałeś mnie za dłoń by powiedzieć, że będziesz przy mnie mimo iż droga ciężka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz