piątek, 23 stycznia 2015

dom zbudowany sercem

                                                                   źródło: www.budujacypartner.pl


              


Każdego dnia odsuwam od siebie wszystkie myśli i żyję. Żyję dniem, jaki wstaje razem ze mną. Oddycham tu i teraz. Wytyczam moim myślom tor, po którym nakazuje im biec. Prostą ścieżkę. Nie mogą zbacza nigdzie. Nie maja prawa przyspieszać ani zwalniać. Nie mogą spoglądać wstecz. Nie mogą zgadywać, co się stanie jutro, za tydzień za miesiąc. Nie pozwalam im na to. Mają iść zgodnie z rytmem wskazówek zegara. Maja przesuwać się powoli jak sekundnik. Kiedy tylko zaczynam czuć coś, czego czuć nie chcę wiem, że moje myśli coś nabroiły. Że zbyt się rozpędziły lub za długo spoglądały w tył. Czuję ucisk między piersiami. Łapię powietrze a nic nie trafia do moich płuc. Potworny ból fizyczny. Świadomość, że jeśli nie złapię tego cholernego oddechu to zemdleje. Osunę się na ulicy. Łzy napływają mi wtedy do oczu, serce ściska się w piersi. Płuca łapczywie błagają o oddech. A kamień, jaki mam między piersiami nie zwalnia nacisku. Rozpadam się na kawałki. Codziennie. Codziennie są one, co raz mniejsze. Uśmiecham się i rozmawiam. Żyję. Żyję wśród rzeczy, jakie nie są moje. Śpię w łóżku, które do mnie nie należy. Korzystam z łazienki, która nie jest moja. Robię sobie kawę w nie swoim kubku w nie swojej kuchni. A gdy tylko zamykam oczy widzę miejsce, które zbudowałam sercem. Miejsce, które jest moim domem. Miejsce, do którego nie mam już żadnego prawa. W snach przechadzam się po nim. Głaszczę mojego kota. Piję herbatę ze swojego kubka, gotuję obiad w swoich garnkach. Wyprowadzam na spacer swoje psy. Zapalam światło w swojej łazience i robię makijaż. Ubieram się przed swoim lustrem… a kiedy tylko otworzę oczy nie mam już nic. Jest tylko pustka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz